sobota, 25 maja 2013

RODZIAŁ 2.

Wydaję z siebie stłumiony krzyk. Otwieram usta i spoglądam Peetę. Zaczynam płakać. Wszystko, o co walczyłam, zniknęło, ot tak. Ryzykowałam życiem zarówno moim, jak i Peety. Teraz tego nie ma. Przepadło.
Wtulam się w Peetę i ryczę. Po prostu ryczę. Dzieci na mnie patrzą zaciekawione.
Peeta mnie "okrywa" ciepłymi rękoma i całuje w czoło. "Będzie dobrze", mówi. "Damy radę, Katniss, damy radę."
- Co się stało? - pytają po chwili Holly i Colin jednocześnie.
- Idźcie do swoich pokoi, zaraz tam przyjdę - mówi za mnie Peeta i tuli mocniej. Dzieci posłusznie biegną po schodach na górę i zamykają w swoich pokojach. Spoglądam na Peetę. Patrzy na mnie z troską, a w jego oczach dostrzegam, że moje są czerwone od płaczu. Wycieram je rękawem bluzki i siadam na jego kolanach.
- Oni są jeszcze za młodzi... - bełkoczę. - Holly ma przecież 10 lat, a Colin dopiero 8...
- Syn Annie i Finnicka ma 25, więc myślę, że w związku z tym, że my z Finnickiem byliśmy na arenie sojusznikami, to i on zajmie się nimi. - tłumaczy Peeta.
- Ale... przecież... my nie możemy zakładać, ze oni nie dadzą sobie rady!...
- Katniss, posłuchaj, co mówisz. Nie oszukujmy się. Nie warto. Poza tym, przed dożynkami spróbujemy jeszcze jakoś załagodzić sprawę...
- Nie wiem, czy warto kolejny raz obalać Kapitol... Znają nas i wiedzą, że tak łatwo tego nie zostawimy. A co, jeśli to podstęp? Będą chcieli nas zabić? A jeśli to prowokacja do wszczynania buntu w dystryktach i będą mieli powód, aby nas zabić? Dokonać publicznej egzekucji? Na oczach Holly i Colina... - nie mogę znieść tej myśli. Peeta i dwójka moich dzieci są dla mnie całym światem. Oddałabym za nich wszystko, choć jeszcze około 25 lat temu nie chciałam mieć dzieci.
- Nie zrobią tego, Katniss. - Jego kąciki ust delikatnie się unoszą. - Jesteś wciąż symbolem rebelii, pamiętasz? Uczą o nas w szkołach. Jak mogliby znieść myśl, że osoby, które uratowały tysiące ludzi, zostały zamordowane na oczach całego Panem? - Próbuję przetrawić jego słowa i trafiam na sens w jego wypowiedzi. - Nie zrobią tego. A przynajmniej ja na to nie pozwolę.
Patrzę na niego z dołu i uśmiecham się. Proponuję mu, abyśmy poszli na górę do pokoi Holly i Colina, wytłumaczyć im wszystko. Dowiedzieliby się o tym dopiero, kiedy skończą 12 lat, ale teraz nie mamy tyle czasu. Musimy im opowiedzieć, czemu dostałam nagłego ataku płaczu po obejrzeniu informacji. I najważniejsze - co miał na myśli mężczyzna w telewizji.
Wchodzimy schodami na górę i otwieramy drzwi do pokoju chłopca. Wchodzę, a tymczasem Peeta idzie po Holly. Siadam na łóżku obok synka i biorę go na kolana. On łapie mnie za rękę.
Po chwili mój mąż wraca z dziewczynką i siadają naprzeciwko nas. Holly patrzy na mnie pytająco, a ja pokazuję Peecie skinieniem głowy, żeby zaczął mówić.
- Otóż... Głodowe Igrzyska są czymś strasznym. Ja z mamusią byliśmy na nich 3 razy - 2 razy na arenie i raz w Kapitolu, co normalnie jest niemożliwe...
- Tato - przerywa mu Holly - jak to?
Peeta zamyśla się i po chwili zwraca się do mnie.
-Katniss, może lepiej będzie jak damy im książkę.
Przytakuję i kieruję się w stronę gabinetu. Od razu przypomina mi się Snow pachnący krwią i różami, ostrzegający mnie, abym udowodniła mu to, że kocham Peetę. Od razu wybijam tę myśl z głowy i sięgam po książkę. Wracam z nią do pokoju i daję ją Colinowi, do którego przysuwa się Holly chcąc ją zobaczyć.
Otwierają ją i na pierwszej stronie widzą na fotografii mnie, mamę, tatę i Prim. Jest wszystko dokładnie opisane - wraz z wypadkiem w kopalni i śmiercią taty. Nie brakuje fotografii rodzinnych Peety i opisów ich sposobu życia, pracy, relacji...
Dzieci czytając i oglądając coraz to kolejne teksty, zdjęcia i rysunki na przemian wzdychają, wstrzymują oddech albo cieszą się. Okazują emocje, jakby były mną i Peetą.
- Mamo - odzywa się po długich minutah ciszy Holly odwracając wzrok od strony zapełnionej rysunkami przedstawiającymi moment, w którym Peeta znajduje łykołak na arenie. Specjalnie na potrzeby wykonania tej książki poprosiliśmy 25 lat temu Effie, aby wysłała nam cały materiał z obu Igrzysk. Nie ten zmontowany, który pokazują po Igrzyskach, dzięki czemu mieliśmy szansę zobaczyć wszystko to, co działo się na arenach. - Umiesz dalej strzelać z łuku?
Łuk. Tak dawno z niego nie strzelałam.
- Nie, Holly, raczej nie. Bardzo długi czas z niego nie korzystałam - odpowiadam z żalem w głosie. Kompletnie o nim zapomniałam.
- A czemu musieliście udawać, że się kochacie? - pyta tym razem Colin patrząc na Peetę i na mnie.
- Wiesz, Colin, to skomplikowane... Ale tata kochał mnie odkąd skończył 5 lat. Czyli kocha mnie już 37 lat. - mówię i żałuję, że w końcu zrozumiałam, że go kocham, dopiero tak późno. - A ja udawałam, no... bo nie znałam taty za dobrze. Ale - jak już pewnie zdążyliście wyczytać - tata kiedyś uratował mi życie - uśmiecham się a Peeta mnie obejmuje.
- Przeczytajcie książkę, a dowiecie się wszystkiego. - mówi Peeta, wstaje i podaje mi rękę. Chwytam się jej i podnoszę. - Jak przeczytacie całość, to zejdźcie na dół.
Potwierdzają skinieniem głowy, a my ciężko stąpamy po schodach trzymając się za rękę.

********************************************************
Hej! Przepraszam, ze dlugi czas nie bylo drugiego rozdzialu, ale jak na razie kompletnie nie mam czas na bloga. 4, 5 i 6 czerwca mam egzaminy, na ktore ucze sie ol dej ol najt. Poza tym nie mialam jak, dopoki nie dostalam nowego telefonu z androidem i aplikacja Blogger. ;) poza tym - jak widzicie - pisze bez polskich znakow. Rozwiazanie - pisze sie stasznie dlugo z polskimi znakami i mi sie nie chce xd ale rozdzial - jak to rozdzial - trzeba bylo pisac po polsku. W koncu sie ogarnelam i napisalam drugi rozdzial. Wiec...
ENJOY! ^^

ROZDZIAŁ 1.

Ścielę łóżka w pokojach dzieci i już szykuję się do wyjścia. Na dole wszyscy na mnie już czekają: Peeta, Holly i Colin. Spoglądam na ich drobne i delikatne twarzyczki; w oczach Holly dostrzegam błysk w oku - ten sam, który dostrzegałam u Prim, natomiast w oczach Colina - mały stres. Zawsze tak miał przed wyjściem do szkoły.
Spoglądam tym razem na Peetę, który uśmiecha się od ucha do ucha w moją stronę. Odwdzięczam się tym samym i ubieram sweter.
Wychodzimy na zewnątrz i oddychamy świeżym, nieskażonym powietrzem i dopiero teraz zauważam, jak dobrze udało im się odbudować Dwunastkę. Piękne domy zrobione z cegły idealnie prezentują się na tle czystego, błękitnego nieba i wschodzącego słońca. Jest jeszcze wcześnie, myślę. Zastanawiam się, kiedy przyjdzie zima i nagle uświadamiam sobie jedno: gdyby nie ja, Peeta, Finnick oraz inne osoby z Drużyny Gwiazd oraz te, które pomogły rebeliantom, za niedługo byłyby dożynki. Dzień, którego zawsze się obawiałam w dzieciństwie. I, podczas pierwszych dożynek Prim, zmienił mi życie. Nie tylko mi, ale też Peecie, Gale'owi, Haymitch'owi... Dzień, w którym zaczęła się rewolucja. W którym wznieciłam iskrę.
Patrzę na Peetę trzymającego za rękę małego, ośmioletniego Colina, któremu drżą ręce, a Peeta mówi do niego pocieszające słowa. Jest tak praktycznie codziennie. Dzień w dzień.
Docieramy powoli do szkoły. Cała nasza czwórka patrzy na przerażone pierwszym dniem szkoły dzieci i ich rodziców. Odprowadzamy Holly i Colina do drzwi wejściowych, odwracamy się i wracamy do domu.
Chwytam Peetę za dłoń, a on ściska ją, jakby nigdy nie chciał jej puścić. Spoglądam na niego ukradkiem i zauważam, że patrzy na moją dłoń i się uśmiecha.
Po krótkim czasie znajdujemy się pod naszym domem w Wiosce Zwycięzców. W moim dawnym domu. Cieszę się, że nam, jako małżeństwu nie przyznano nowego. Mam spory sentyment do tego. Dom Peety oddaliśmy biedniejszym ludziom, nie potrzebowaliśmy dwóch.
Wieszam sweter w szafie i ciągnę za sobą do salonu Peetę. Siadamy przy kominku i ogrzewamy ręce. Przez całe moje ciało przechodzi ciepło. Mimo tego, że dalej jest lato, podczas końca tej pory roku jest zdecydowanie chłodniej. Wiatr zaczyna mocniej wiać, a temperatura spada. Dzieci coraz rzadziej wychodzą na dwór, bo coraz częściej pada i każdy mieszkaniec Dwunastki zostaje w domu.
- Katniss? - odzywa się Peeta z uśmiechem na twarzy. Spoglądam na niego, a nasze oczy się spotykają.
- Tak? - pytam go.
- Kocham Cię. - mówi z całą swoją miłością, która narastała z każdym dniem, odkąd w końcu wojna się skończyła i mogliśmy być razem.
- Wiem. - uśmiecham się szeroko, całuję go w policzek i nagle przypomina mi się Gale. Mój stary przyjaciel Gale. Nie widziałam się z nim osobiście 25 lat. Jedynie czasem widziałam go w telewizji. Mogę się założyć, że znalazł sobie żonę i jest szczęśliwy. Tak, jak ja z Peetą.
Peeta powoli wstaje, łapie mnie za rękę i ciągnie na sofę. Sam idzie zaparzyć herbatę - robi to nieraz i wie, jaka jest moja ulubiona. Po chwili przynosi obie, a jedną daje mi do ręki.
- Zimno dziś - zaczyna Peeta, a ja potwierdzam jego słowa skinięciem głowy. Wpatruję się w niego - w Peetę, w mojego Peetę, który - mimo, że nie jest już tym 16-latkiem, którego poznałam podczas dożynek - nie bardzo się zmienił. Z charakteru oczywiście, ale z wyglądu - niezbyt.
Zastanawiam się nad tym, czemu Colin tak bardzo boi się przed pójściem do szkoły - wszystkie dzieci wiedzą, kim są jego rodzice i co zrobili dla Panem. Nagle odpływam - moje myśli są już kompletnie gdzie indziej. Peeta to zauważa pyta:
- Nad czym tak myślisz?
Momentalnie odwracam głowę w jego stronę i zauważam troskę w jego oczach.
- Zastanawiam się, czemu Colin tak bardzo boi się przed pójściem do szkoły. - odpowiadam szczerze.
Peeta zastanawia się przez chwilę i odpowiada mi:
- To proste - mówi, znowu się uśmiechając - ja też się bałem. Ale zawsze tylko paru rzeczy - umrzesz, broń Boże, powiem coś głupiego do Ciebie i mnie znienawidzisz, albo znajdziesz sobie innego - kończy Peeta śmiejąc się, a ja robię to samo. - A ty...? Czego bałaś się przed pójściem do szkoły?
- Tego, że kiedyś podczas lekcji zdarzy się to, że zadzwoni alarm i będę musiała zabrać z lekcji Prim. Niestety, to się stało... - na ostatnich zdaniach łamie mi się głos i spływa po moim policzku łza. Peeta od razu to zauważa i przytula mnie. Głaszcze po włosach, aby dodać otuchy i mówi to samo, co mówi do Colina przed wyjściem do szkoły. Tulę się do niego i zagryzam wargę. Miło wspominam Prim i tatę, ale jest to dla mnie też trudne.
Po chwili się uspokajam, gdy zauważam, że do domu wchodzą Colin i Holly. Zastanawiam się, ile czasu płakałam w ramionach Peety, skoro oni już wrócili. Patrzę na ich przerażone twarze.
- Nauczyciele kazali nam wrócić do domu - nie muszę pytać, znam odpowiedź, ale czemu to zrobili? - Kapitol ma dla nas ważną informację do przekazania. Powiedzieli, że...
Nagle telewizor sam się włącza i w czwórkę się na niego patrzymy nieruchomo.
- Witajcie! - zaczyna prezenter z uśmiechem, który po chwili blednie. - Mamy ważne informacje do przekazania, których nie mogliśmy przekazać wcześniej. Jest nam z tego powodu bardzo przykro. - Patrzę na Peetę, a on na mnie. Co ma na myśli ten facet? Co ważnego chce nam przekazać?
Wsłuchujemy się dalej, a prezenter opowiada o tragicznym wypadku - budynek, w którym mieszkała Paylor, Plutarch i inni rebelianci - doszczętnie spłonął, co jest pokazane na fotografiach. Udało im się go odbudować, jednak nikt nie zdołał uratować ludzi z płonącego budynku. Znowu zbiera mi się na płacz - Plutarch, który kiedyś zajmował się "atakiem" rebeliantów na Kapitol - dziś już nie żyje. Paylor, która kazała strażnikom wpuścić mnie do szklarni Snowa - jej również nie ma. Może i Paylor nie znałam zbyt dobrze, ale była ważna dla mnie tak samo, jak ważny był Plutarch.
- Nowym prezydentem została wybrana Claribel Maverick - mężczyzna kończy i nagle na ekranie pojawia się kobieta. - Witam! To ja jestem Claribel Maverick. Mam dla państwa do przekazania ważną wiadomość. Otóż - postanowiliśmy przywrócić Głodowe Igrzyska! Dla przypomnienia dystryktom, gdzie ich miejsce, trybutami zostaną potomkowie osób, które najbardziej przyczyniły się do obalenia Kapitolu 25 lat temu. Niech los zawsze wam sprzyja!

sobota, 18 maja 2013

Cześć.

Chej, jestem Jagoda ^^ Chciałabym "napisać" 4 część Igrzysk Śmierci, a jeśli i ty chcesz 4 cz, to...
You're welcome :))
Szczerze mówiąc, wcześniej w tej notce opisana była fabuła, ale nie chcę spojlerować : )

Rozdziały będą krótke, ale jako, ze mam już wymyśloną fabułe, stwierdzam, że będzie ich bardzo dużo xD